Semiotyka kultury

M jak mieszkanie, czyli strategie językowe deweloperów.

Język korzyści opanowali do perfekcji. W końcu kto lepiej od nich zrozumie nasze mieszkaniowe marzenia i lęki? Potrafią uwodzić nas obcobrzmiącymi słowami, trawniki nazywają „zieloną oazą”, zaś daleko od centrum to w języku deweloperskim „w rytmie przyrody”. Wykorzystują nasze wielkomiejskie aspiracje i nazywają nowe osiedla  „Central Parkiem” i „Monte Verdi”. Choć niektóre nazwy mogą nas dziwić lub bawić, deweloperzy wcale nie są oderwani od polskiej rzeczywistości.

Podobnie jak ma to miejsca w innych kategoriach rynku, również developerzy mają w rękach produkt, który chcą dobrze sprzedać. Zaś żeby to zrobić, muszą go nazwać. Jak? Najlepiej tak, aby uspokoić obawy konsumentów i nieco podsycić ich aspiracje. Bo nowo oddane mieszkanie jest obciążone nie tylko kredytem, ale i zestawem lęków i marzeń jego nowego właściciela.

Język każdej kategorii produktowej może być potraktowany jako fascynująca opowieść o współczesnym konsumencie. Mieszkania są w tym kontekście kategorią szczególnie bogatą i złożoną, wystarczy bowiem pomyśleć o tym, jak wiele istotnych konotacji przypisujemy w naszej kulturze pojęciu domu i domowości. Dom w zbiorowej wyobraźni jest między innymi rodzinnym gniazdem – wiązany jest wówczas z dzieciństwem i dorastaniem. Również radość i niepokój z zamieszkiwania nowego domu są w kulturze silnie skodyfikowane i objawiają się zarówno w towarzyskich rytuałach (np. parapetówki) jak i w ludowych przesądach – jak chociażby przesąd dotyczący pierwszego snu w nowym mieszkaniu i jego proroczej mocy.

Deweloperska mapa Warszawy może być więc potraktowana nie  jako opowieść o błędach i sukcesach copywriterów, ale jako historia o lękach i ambicjach mieszkańców stolicy. Zapewne nie wszystkie z tych obaw i aspiracji zostały słusznie zinterpretowane i nazwane, być może niektóre nazwy osiedli są nieco na wyrost, inne pretensjonalne, aż wreszcie grono z nich może być zupełnym przypadkiem. Jednak te osiedla na stałe wpiszą się w tkankę miasta oraz będą częścią tożsamości jego mieszkańców.

Rytm przyrody i zieleń, czyli będzie daleko

Jedną z najważniejszych opozycji, która określa strukturę miasta jest rozróżnienie na jego centrum oraz obrzeża. Centra miast mogą są zwykle miejscami bardziej prestiżowymi i dofinansowanymi, jednak z oczywistych względów muszą zapłacić za to wysoką cenę w postaci wolnej przestrzeni i ograniczonej dostępności podyktowanej ceną. Osiedla oddalone od centrum lub znajdujące się poza miastem są w związku z tym przedstawiane jako sposób na ucieczkę od tłumu, anonimowości i spalin, zaś sama stolica staje się wówczas drapieżnym i szkodliwym miejscem, z którego najlepiej uciec zaraz po skończonej pracy. Długie dojazdy są w tej opowieści ceną, jaką mieszkańcy odległych osiedli będą musieli zapłacić za „sąsiedzkie przyjaźnie” i „zieleń”, których przecież próżno szukać w centrum. Osiedla na obrzeżach  w ustach deweloperów stają się miejscem do życia i odpoczynku, zaś centrum przypisywane jest znaczenie przykrego obowiązku związanego z aktywnością zawodową. 

Marzy Ci się zakup nowego mieszkania z dala od drapieżnego oblicza stolicy? Rytm przyrody, przyjazne sąsiedztwo oraz zieleń to coś, o czym marzysz? Warszawskie Bemowo wraz ze swoim zielonym zapleczem daje wiele możliwości do odpoczynku, a także jest idealnym miejscem do życia. (źródło)

Nazwy osiedli położonych w odległych dzielnicach miasta są w pełni spójne z wizją idealnego życia z dala od „drapieżnego centrum”. Mogą odwoływać się do natury (np. osiedle „Na Skraju Lasu” w dzielnicy Wawer) bądź do pozytywnie postrzeganej małomiasteczkowości (np. „Miasteczko Wawer”). Za tą grupą nazw kryje się przekonanie, że w nowych ale oddalonych od wielkomiejskiego centrum osiedlach rozwiną się życzliwe i nieco sielankowe społeczności, a dni będą upływać tam w rytmie znanym z „Ojca Mateusza”. Urokliwe, ale czy prawdziwe?

Wille i rezydencje, czyli kupujemy nowe, ale tęsknimy do starego

Rynek pierwotny rządzi się swoimi prawami. Mieszkania pachnące nowością z pewnością mają ogrom zalet, jednak stawiają przed ich mieszkańcami ogromne wyzwanie: to oni będą musieli zapisać historię tych mieszkań, a czasem również nowo powstałych ulic. Osiedla są prawie jak ludzie: starzeją się z większą lub mniejszą urodą oraz latami budują swoją reputację i renomę. Te niepokorne i szemrane mogą intrygować niektórych mieszkańców i przerażać innych. Nowe osiedla są w tym kontekście jedną wielką niewiadomą: ich historię poznamy dopiero za kilkanaście lat i za kilkadziesiąt spłaconych rat kredytu.  Jednak bez obaw – deweloperzy wiedzą co zrobić, żebyśmy poczuli się lepiej i pewniej!

Nowo powstałe bloki i szeregowce nazywane są willami i rezydencjami – i od razu jest jakoś tak bardziej inteligencko i historycznie. Willowe dzielnice kojarzą się nie tylko z dostatkiem, ale również z określoną renomą, są intelektualną i kulturową śmietanką w miejskiej przestrzeni.

Ville pod Skocznią to jedyna taka inwestycja na Mokotowie, zlokalizowana w bezpośrednim sąsiedztwie Parku pod Skocznią. Jest ona idealną opcją dla osób poszukujących domu lub mieszkania w tej prestiżowej, willowej dzielnicy, w otoczeniu sprzyjającemu kultywowaniu życia rodzinnego w kameralnej, dyskretnej atmosferze. (źródło)

Za opowiadaniem o dyskretnej atmosferze i życiu rodzinnym może ukrywać się tęsknota za tym, jak w masowej wyobraźni wyglądało (a może wciąż wygląda) życie w „rezydencji”. Dobre maniery, wspólne obiady i wielopokoleniowe rodziny są odpowiedzią na tęsknotę za korzeniami i pewnego rodzaju legitymizacją „warszawskości”. Żarty ze słoików oraz pokrzepiający serial paradokumentalny na ten temat (nie polecam!) są namacalnym przejawem napięcia kulturowego. Innymi słowy, kto w stolicy powinien czuć się naprawdę u siebie? I dlaczego swojskie i pełne domowego jedzenia słoiki stały się w Warszawie synonimem „obcości”? Jeśli dręczą Was podobne pytania, zamieszkanie w willi lub rezydencji może okazać się pomocne!

Skylife i green, czyli będzie jak za granicą

Analizując strategie językowe deweloperów, nie sposób pominąć obcych bądź obcobrzmiących słów. Wygląda na to, że wciąż nie rozprawiliśmy się z poczuciem, że prawdziwie wysokie standardy są raczej czymś obcym, niż lokalnym. Obcobrzmiące nazwy osiedli okazują się przydatne, żeby skusić mieszkańców retoryką „premium” i wyższym standardem. Na deweloperskiej mapie Warszawy obok słów angielskich, które dodają osiedlom trochę prestiżu i nowoczesności ( „Living Point”, „URSA Smart City”, „Young City 2”), możemy znaleźć również kilka włoskich przykładów, m.in. „Osiedle Espresso” czy „Villa Regalo”.  Odrobinę dolce vita jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło!

Dodatkowo, inwestycja powstaje z wykorzystaniem najnowocześniejszych rozwiązań typu SMART HOUSE, które są standardem wyposażenia każdego lokalu. Dzięki nim zakup mieszkania w Young City 2 daje możliwość inwestowania przez oszczędność – inteligentne systemy zarządzania energią pozwolą bowiem korzystać z urządzeń elektrycznych, oświetlenia, a nawet ochrony w sposób energooszczędny i w pełni zgodny z oczekiwaniami ich użytkowników. (źródło)

Angielskie słowa prawdopodobnie pomagają sprzedawać mieszkania rodem z Jetson Family, zaś ich włoskie odpowiedniki są raczej obietnicą wyjątkowej atmosfery, z którą kojarzą nam się urokliwe miasta Italii. Jednak obcobrzmiące słowa przypominają mieszkańcom Warszawy również o tym, że mieszkają w stolicy – miejscu najbardziej międzynarodowym i kosmopolitycznym na polskiej mapie.

Deweloperska mapa Warszawy jest opowieścią o marzeniach stolicy i jej mieszkańców. Nie da się ukryć, że lista życzeń jest długa i różnorodna: marzy nam się życie zanurzone w zieleni i po swojsku – z dala od drapieżnego centrum, trochę z rodowodem i w willowej dzielnicy oraz zdecydowanie bardziej smart i high life, jak na stolicę przystało.  Kto poznał warszawskie dolce vita lepiej od deweloperów?  

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: