Wakacje i urlop posiadają funkcję symboliczną. za znaczący możemy uznać zarówno wybór miejsca, długość urlopu, a nawet rezygnację z wypoczynku – chociażby po to, aby pochwalić się zawodową „klęską urodzaju”. media na bieżąco informują nas o tym, gdzie spędzają wakacje znani i (mniej lub bardziej) lubiani, gdzie wypada i nie wypada się pokazywać oraz, przede wszystkim, jak należy i NIE NALEŻY się zachowywać.
W temacie wakacyjnego savoir vivre Polakom obrywa się co roku. Wypoczywającym nad morzem obrywa się za parawany, piwo, brzuchy i zaniedbane sylwetki oraz smażone jedzenie. Miłośnicy gór są natomiast krytykowani za dobór nieodpowiedniego obuwia na górskie wyprawy. Tegoroczną twarzą wakacyjnej krytyki Polaków bezwolnie została prezenterka telewizyjna Agata Młynarska. Poniżej słowa, które rozpętały medialną burzę:
„Podróż samochodem z Helu do Trójmiasta w lipcowy dzień potrafi trwać 6 godzin. We Władysławowie jest totalny armagedon – zjechali wszyscy państwo Kiepscy z rodzinami i przyjaciółmi, jedzenie jest drogie i przeważnie niedobre – ryby smażone na oleju niepierwszej świeżości, królują gofry i fryty. Wszędzie gra muzyka, w każdej knajpie faceci w gastronomicznej ciąży opędzają się od swoich dzieci i umęczonych żon. Wiadomo, dobry browar to podstawa! Wieje, pada deszcz i bywa zimno.” (źródło)
„A jednak w przebłyskach łaskawego słońca, wieczorna joga na tarasie, spacer brzegiem morza, rower wzdłuż Zatoki, zachód słońca w Juracie, zapach sosen wynagradzają wszystko! Szukam miejsc bez ludzi, z dala od tych, którzy niszczą ten rajski kawałek Polski, bez samochodów, co jest prawie niemożliwe. Jak wiemy szczęście i spokój są zawsze w głowie a wakacje nad naszym morzem doskonałym wyzwaniem by taki stan osiągnąć. Dobrego odpoczywania życzę bez chamstwa i hałasu.”
Wypowiedź prezenterki okazała się niezwykle inspirująca dla komentatorów oraz polskich internautów. Państwo Kiepscy, stary olej, browar, brzydka pogoda oraz gofry i fryty – wszystkie te pojęcia funkcjonują w tym teście jako znaki wakacyjnej bylejakości, którą skrytykowała dziennikarka. Jednocześnie aktywność fizyczna (joga, rower, spacer), natura (słońce i zapach sosen) oraz dzikość („bez ludzi”, „bez samochodów”, „rajski kawałek Polski”) są w tym kontekście znakami udanych wakacji oraz strategią, która pozwala cieszyć się wakacjami bez względu na okoliczności. Dlaczego wypowiedź Agaty Młynarskiej wywołała medialną burzę? Jak można interpretować medialne i publiczne oburzenie, które wywołała?
kto może nam wytknąć nadwagę?
O tym, że Polskę ogarnęła moda na zdrowy styl życia przekonuję się za każdym razem, kiedy wracam do mojego rodzinnego miasta. Przemyśl liczy sobie jedynie około 60 tysięcy mieszkańców, a od Warszawy dzieli go więcej niż pięciogodzinna podróż. Z wielu względów moje rodzinne miasto jest prawdziwym papierkiem lakmusowym, który skutecznie weryfikuje wielkomiejskie trendy. Właśnie dlatego, gdy na półki przemyskich sklepów zawitał zielony jęczmień i nasiona chia, wiedziałam, że mamy do czynienia z czymś ważnym. Prawdopodobnie możemy mówić o ogólnonarodowym zrywie: Polacy chcą być zdrowsi i są gotowi o to zawalczyć.
Moda na zdrowy tryb życia powoli penetruje różne dziedziny polskiej codzienności. Dochodzi również do rewaloryzacji niektórych praktyk kulinarnych, chciałoby się wręcz rzec: Polacy nie gęsi i swoje superfood mają. Możemy mówić o nowym pozycjonowaniu pewnych produktów (np. kasze, kefiry, kiszonki), które z „domowych” i „tradycyjnych” przemieniły się w produkty odkwaszające/o niskim indeksie glikemicznym/rozgrzewające. Obok polskiego super-jedzenia i odkrytych na nowo kiszonek współistnieją również praktyki kulinarne, które dawniej były postrzegane jako weekendowy bądź wakacyjny wyskok, obecnie stają się zaś znakami kulinarnej bylejakości i zamachu na zdrowie.
Mimo to, frytki i gofry wciąż są wpisane w nasz nadmorski krajobraz, a walka ze smażonymi potrawami to z pewnością zadanie, które Magda Gessler będzie realizowała przez kilka kolejnych sezonów Kuchennych Rewolucji. Okazuje się, że zielony jęczmień łatwiej jest wprowadzić do osiedlowego spożywczaka niż turystycznej knajpki, a restauratorzy potrzebują jeszcze trochę czasu na opracowanie nowego menu w stylu fit. Jednak krytykowanie polskiej gastronomii może ujść na sucho wspomnianej już Magdzie Gessler, ale nie Agacie Młynarskiej.
Bo choć moda na zdrowe jedzenie jest powszechna (dotarła nawet do Przemyśla!), doskonale wiemy, że w wyścigu po zdrowie niektórzy mają łatwiej. W masowej świadomości panuje przekonanie, że za każdym szczupłym celebrytą lub celebrytką ukrywa się sztab fachowców i nieograniczone środki. Gdy trenerka Ewa Chodakowska motywuje swoją internetową społeczność pokazując metafory tzw. „zwykłych ludzi”, wykonujących jej treningi w domowym zaciszu, staje się w oczach ludzi bliższa i bardziej wiarygodna. Z tego samego powodu krytyka Agaty Młynarskiej, postrzeganej jako osoba „uprzywilejowana” z racji sławy, wykonywanego zawodu bądź sytuacji finansowej, została przedstawiona w mediach jako wynikająca ze snobizmu i niezrozumienia polskich realiów. Ostatecznie, nie tylko portale plotkarskie, ale również „poważniejsze” media opisywały „aferę plażową” posługując się prostymi opozycjami, np. bogaci vs biedni, rozkapryszeni celebryci vs normalni Polacy itp.
Krytyka, eksperci i swojskość
Społeczne przyzwolenie na krytykę może być związane również ze statusem eksperta. W odróżnieniu od soczystej krytyki formułowanej przez walczącą z polską gastronomią Magdę Gessler, krytyka Agaty Młynarskiej nie została odebrana jako krytyka ekspercka. Jako, że trudno występować w roli wiarygodnego eksperta w kategorii „wakacje nad Bałtykiem”, opinia dziennikarki została powszechnie zinterpretowana jako malkontenctwo i narzekanie. W samym narzekaniu nie ma nic złego, wręcz przeciwnie – bywa, że narzekanie jest określane polskim sportem narodowym. Jednak „znani i bogaci” nie mają licencji na narzekanie, o czym boleśnie przekonała się zarówno Agata Młynarska jak i Hanna Lis.
Nie każdy krytykujący lub narzekający celebryta wywołuje internetową burzę, jednak za silnymi reakcjami internautów i komentatorów (jak w opisywanym przypadku) zawsze kryją się silne napięcia kulturowe. Polacy naśmiewają się z biedy tak często, jak często naśmiewają się z coachingu oferującego „skuteczne” sposoby na wyjście z biedy. Znakiem wakacyjnej bylejakości i masowości może być więc polskie wybrzeże jak i wakacje all-inclusive, jak również …żadne z powyższych.
Tym, na co należy zwrócić uwagę, jest jednak fakt, że internetowa społeczność (i nie tylko) coraz częściej staje w obronie „masowości”. Krytyka tego, co masowe, jest odbierana jako snobizm, zaś pochwała masowości jest interpretowana jako przystępność, swojskość a nawet „klasowa solidarność”. Poniżej fragment zaczerpnięty z bloga Marcina Napiórkowskiego, który niedawno pisał o „wyszydzaniu wyszydzania”:
„Niedawne głośne przykłady klasowego szyderstwa (profesorowie vs. wózkowe, celebrytki vs. plażowicze, dzieci mlaskające w kinie…) są jednak w pewien sposób wyjątkowe. Zaskakująca jest reakcja elitarnej publiczności, która zamiast przyłączyć się do festiwalu śmiechu, nieoczekiwanie zaczęła wyszydzać wyszydzających. (…) Czy to znaczy, że kończy się przyzwolenie na klasizm? Że elementem tożsamości „elit” staje się niezgoda na pogardę dla „mas”? (Marcin Napiórkowski, mitologiawspolczesna.pl)
O tym, czy swojskość ma coś wspólnego z klasowością pisała natomiast Ewa Wilk w marcowym numerze Polityki:
„Kosmopolityzm w ogóle jakby wychodził z użycia. Zamykanie się w grodzonych osiedlach o pretensjonalnych angielskich nazwach oraz zaliczanie wakacji w kolejnych resortach stało się démodé. W lepszym tonie jest pojechać w samotną podróż po byłych republikach sowieckich. A samochody, ten nasz jakże polski wyznacznik prestiżu? SUV z napędem na cztery koła? Uchodzi coraz częściej za wieśniactwo. (…) To wszystko nie jest tylko kwestią mód i snobizmów. Z całą pewnością ilustruje głębsze, uniwersalne we współczesnym świecie zjawisko. W obiegu naukowym coraz częściej gości pojęcie natywizmu. Zrazu antropologia kulturowa używała go na określenie trendów widocznych w krajach kolonialnych i postkolonialnych. Rzecz w silnej afirmacji własnej kultury, w podkreślaniu tubylczości – wszystko po to, by zachować oryginalną tożsamość.” (Ewa Wilk, Polityka)
Na kolejne wakacyjne kryzysy pozostaje nam poczekać do następnego lata. Jednak już dziś warto zapamiętać, że krytyka masowości i swojskości może okazać się niepopularna i ryzykowna wizerunkowo, szczególnie jeśli jest to krytyka wygłaszana z balkonu luksusowego hotelu.