Wciąż nie wiemy czy 2021 będzie ostatnim rokiem pandemii, ale gdzieś w oddali widać pierwsze jaskółki. Murale na cześć medyków zostały już dawno zamalowane, z zainteresowaniem możemy ekscytować się pierwszą aferą szczepionkową – chciałoby się powiedzieć, że koniec jest bliżej niż dalej! Pandemia zostawi po sobie jednak sporo uciążliwych śladów, a już dziś jest pewne, że jeszcze bardziej skomplikuje kulturowy status lekarzy.
Bohaterowie. Niestrudzeni, z odciśniętą na twarzy maseczką. Są smutni, ale wiedzą, że nie mogą się poddać. Tak właśnie chcielibyśmy ich widzieć, tak przedstawiają ich media. Czy medycy naprawdę doczekali się społecznego uznania? W ostatnich miesiącach wszystko działo się bardzo szybko i nie mieliśmy czasu na skomplikowane kulturowe mediacje, poszukiwaliśmy natomiast prostych i skutecznych narracji, które wyjaśnią nam, kto jest kim w tym całym zamieszaniu, czego powinniśmy się bać i komu kibicować. To trochę tak, jakbyśmy rozpoczęli oglądać nowy serial… No więc prędko okazało się, że tymi „dobrymi” są właśnie lekarze i pielęgniarki. Mogą nie spać, nie jeść, a nawet pracować bez środków ochrony osobistej, a i tak będą próbowali uratować nas przed wirusem. Dorzućmy do tego jeszcze kilka okładek, zrzutek, parę hasztagów i mamy to! Medycy superbohaterowie będą dodawać nam otuchy podczas długich miesięcy pandemii. Z wielką szkodą dla nich, dla nas i dla służby zdrowia…
Bohaterowie z przymusu
W polskiej kulturze poświęcenie jest wartościowane bardzo pozytywnie właściwie w każdej z przyjmowanych form. Kategoria poświęcenia manifestuje się w wielu obszarach polskiej kultury, zaś do długiej już listy przykładów dołączył właśnie medyk-bohater.
„Wicepremier Jacek Sasin wskazuje winnych problemów w walce z pandemią. – Oczywiście bardzo wielu lekarzy, pielęgniarek, personelu medycznego z wielkim poświęceniem wykonuje swoje obowiązki, ale część tych obowiązków wykonywać nie chce – stwierdził polityk PiS. Ocenił, że może to wynikać ze strachu przed epidemią. Stwierdził, że strach jest naturalny, ale w środowisku lekarskim nie powinien występować.” [1]
Według słów wicepremiera, medycy pracujący z wielkim poświęceniem wykonują swoją pracę dobrze. Ci zaś, którym go brakuje…no cóż, po prostu się do tej pracy nie nadają. Praca lekarza po raz kolejny jest przedstawiana jako „super-praca”, nadludzka i wymagająca, której podejmować powinni się tylko ludzie ze stali. Nie chciałabym umniejszać roli medyków, jednak konwencja superbohatera tylko pozornie dodaje im prestiżu! Tak naprawdę znacznie więcej im odbiera. Superbohaterscy medycy tracą prawo do narzekania, zmęczenia i domagania się poprawy warunków pracy. Oby tylko mogli zrzucić swoje peleryny wraz z końcem pandemii…
Zanim zaczniemy na dobre postrzegać pielęgniarki niczym niestrudzone, wojenne sanitariuszki, warto zastanowić się czy w obliczu choroby naprawdę chcielibyśmy się znaleźć w szpitalu polowym, otoczeni opieką dzielnego i oddanego personelu medycznego? A może zamiast adrenaliny, wybralibyśmy pobyt w zwykłym szpitalu, w którym praca lekarzy jest zorganizowana i bezpieczna – bez walecznego poświęcenia i wojennego ryzyka? Dlaczego wolimy wyobrażać sobie, że odwaga i poświęcenie są czymś bardziej powszechnym niż „prozaiczne” przestrzeganie procedur i sprawna organizacja?
„Jaki tytuł miał film o Zbigniewie Relidze? „Bogowie”. I tak postrzega nas społeczeństwo. Mamy iść, walczyć, najlepiej za darmo. A to jest nasza praca, a nie całe życie. Przysięga Hipokratesa nie mówi, że mam ginąć, żeby ratować pacjentów. Podstawą jest to, aby lekarz był bezpieczny, wtedy jego pacjent będzie bezpieczny. Żywy medyk jest lepszy od martwego.”[2]
Błędy systemu, zasługi personelu
Uwierzyliśmy, że szpitale są pełne superbohaterów, a więc możemy pogodzić się również z pewnymi niedociągnięciami organizacyjnymi związanymi z leczeniem. W kontekście nie-zawsze-sprawnej publicznej służby zdrowia, często uciekamy się do obciążania odpowiedzialnością „zawodnego systemu” czy „braków budżetowych”. W obliczu pandemii, która skutecznie obnażyła wieloletnie zaniedbania i niedofinansowanie służby zdrowia, opozycji system vs człowiek trzymamy się wręcz kurczowo.
„Jesteśmy zdziesiątkowani zakażeniami i kwarantannami, ale to, że system ochrony zdrowia w ogóle jeszcze działa, to wyłącznie zasługa personelu medycznego – mówi Magdalena Wiśniewska, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie.”[3]
System jest zawodny, a może nawet nieludzki? Na szczęście od kilku miesięcy media serwują nam kojące historie o medykach, którzy radzą sobie „mimo wszystko” i działają na kulawy system niczym naprawcze łaty. Złowrogi system zaczyna więc wyglądać na zaprojektowany i wdrożony zupełnie bez udziału ludzi, jest anonimowy i zdaje się, że nikt nim nie ma nad nim kontroli. Nic dziwnego, że potrzebujemy aż superbohaterów, żeby „jakkolwiek” działał.
Czy nieustanne zestawienie tego, łagodnie mówiąc, „przeciętnego” systemu z zupełnie „ponadprzeciętnym”, bohaterskim personelem nie powinno nas odrobinę trapić? Uwierzyliśmy, że medycy muszą się poświęcać „żeby w ogóle coś jeszcze działało” i przenieśliśmy ciężar wszelkiej odpowiedzialności z instytucji na jednostkę. Na szczęście trafiło na superbohaterów…
Kto kogo uratuje?
To prawda, że opowieści o medykach poświęcających się dla dobra pacjentów w dobie szalejącej pandemii to miód na serce. Szczególnie wtedy, gdy brakuje nam zaufania do instytucji i procedur. A jednak nie sposób pozbyć się wrażenia, że ta superbohaterska konwencja jest na dłuższą metę po prostu szkodliwa, chociażby dlatego, że przyczynia się do normalizacji kategorii takich jak poświęcenie i ryzyko. Tworzy mało realne oczekiwania wobec medyków oraz zwalnia z odpowiedzialności instytucje. Tylko… kto uratuje superbohaterów?
[1] https://wyborcza.pl/7,162657,26393502,malo-zaangazowani-i-strachliwi-lekarze-wedlug-jacka-sasina.html
[2] https://wyborcza.pl/7,75398,25877409,najbardziej-przeraza-niewiadoma-o-pracy-medykow-w-czasie.html
[3] https://wyborcza.pl/7,162657,26562297,zmeczeni-i-wsciekli-maseczki-testy-szpitalny-sprzet-wszystko.html